piątek, 16 maja 2014

3. Wyścig

To był ten dzień.
Albo ewentualnie ten na przetarcie - nie można się przecież z góry napalać na złoto na tym słabszym ze swoich dystansów. Chociaż mieszkając w pokoju z taką Ireen - multimedalistką wszystkiego, co możliwe - każdy by się w końcu nabawił manii wygrywania.
Nie no, miejsce w pierwszej piątce - szóstce byłoby okej. Chociaż oczywiście bardziej satysfakcjonowałoby go podium. A najbardziej - wygrana.
Matko jedyna, on już chyba wpadał w jakąś obsesję.
- Piękny osobnik danego gatunku na cztery litery?
- Że co?
- No krzyżówkę rozwiązuję.
Jak ta baba mogła sobie rozwiązywać krzyżówkę, kiedy on siedział jak na szpilkach po prostu i tylko odliczał godziny do startu. Ale to przecież nie ona musiała dziś sprostać oczekiwaniom całej Holandii. Ona sprostała już kilka dni temu. A drugi raz będzie chciała to zrobić jutro. I zrobi.
Zresztą on też. Był dobry. Bardzo dobry. Do tego tylko odrobinka szczęścia i będzie idealnie.
- No to jak w końcu? Piękny osobnik danego gatunku na cztery litery.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Gdyby to był piękny osobnik ludzkiego gatunku, to odpowiedź byłaby prosta. Na cztery litery oczywiście.
- Sven? - Ireen zatrzepotała rzęsami. - Ej! Czemu we mnie rzucasz poduszką?
- Domyśl się.
- Dobra, dobra. Słuchaj, a co to była za laska w tym barze ostatnio? Bo wiesz, jakoś zbyt rozmowny nie byłeś, jak wtedy pytałam, ale już ze trzy dni minęły, więc może ci się zebrało na zwierzenia.
- Naprawdę cię to interesuje?
- O, mnie wszystkie twoje podboje interesują.
To akurat zdążył zauważyć przez te kilka lat.
- Nawet takie, co nie dochodzą do skutku?
- Takie zwłaszcza.
- Daj ty mi lepiej spokój.
- No nie... Koen Verweij odniósł porażkę w jednej z dziedzin życiowych... Koniec świata...
- Grabisz sobie...
- Nie no, bo wiesz, całkiem ładna ta laska była...
- Ej, ej! Nie pozwalaj sobie!
No tak, Ireen gustowała zarówno w panach, jak i paniach. Ale u nich, w Holandii nie było to nic nadzwyczajnego, tak szczerze mówiąc. Co druga osoba, no może co trzecia, miała nietuzinkową orientację seksualną. Z tym, że Ireen aktualnie i tak była zajęta. Tym razem przez faceta. I to takiego, że chyba nie miała ochoty tego stanu rzeczy w najbliższym czasie zmieniać.
- No to jak z nią było?
To jej w końcu opowiedział, cóż miał zrobić.
- Ale wiesz co, może ona po prostu nie lubi kawy...
- Ty się ze mnie nie nabijaj.
- No przepraszam cię bardzo, ale jakby mi ktoś ciągle proponował coś, na co bym nie miała ochoty, to też bym się wkurzyła.
- To co twoim zdaniem powinienem niby zrobić, hmm?
- Nie wiem, wymyśl coś.
- Dzięki. Bardzo jesteś dziś przydatna.

Astrid już z samego rana ostrzegła ją o tym, kto dziś sobie będzie zapierniczał w łyżwach po torze. Tak na wszelki wypadek. Żeby mogła się zawczasu ukryć albo w jakąś pancerną odzież zabezpieczyć. Nie wiadomo przecież było, co temu lalusiowi do głowy strzeli. Astrid oczywiście kazała jej się nie wygłupiać, tylko korzystać w ewentualnej okazji, ale takie atrakcje nie dla niej. Nie była napaloną fanką. Chciała po prostu spędzić przyjemnie trzy tygodnie. Za wiele? Musiał się ktoś od razu do niej przyczepiać?
Ale dziś zorganizowała się lepiej, nie bujała w obłokach i czujnie obserwowała, co dzieje się wokół niej. I nawet zauważyła, gdy pojawił się w Adler Arenie. Postanowiła nie dać się wywrócić ani wyprowadzić z równowagi. I dobrze jej to szło. Zwłaszcza, że Verweij specjalnie nie był zainteresowany kontaktami z nikim. Szóste miejsce zajął. Z tego, co ona się znała na ludziach, to ten człowiek miał jakiś przerost ambicji. Albo coś w tym rodzaju. No chyba, że był jakimś mistrzem świata i murowanym faworytem. Wtedy byłoby to dość zrozumiałe.
Ale tyłek to miał dobry.
Przywołała Astrid gestem ręki.
- No co jest?
- Powiedz mi, ten twój Verweij to był faworytem?
- Takim murowanym to nie. Ale w szerokim gronie kandydatów był. A od kiedy cię to tak ciekawi?
- Od teraz. Zastanawiam się, czy jest wkurzony, bo miał szanse, czy ot tak, bo tak ma całe życie.
- Ja tam myślę, że oba po trochę - zachichotała Astrid. - Nie ma się co przejmować. Na 1500 wygra.
- Jest dziwny.
- Sama jesteś dziwna.
- Wiem.
To akurat wiedziała bardzo dobrze. Przeszłość uwarunkowała jej teraźniejszość i podejście do ludzi. Była ostrożna i nieufna. Zwłaszcza wobec mężczyzn. Znajomości z kobietami zawierała jednak dużo łatwiej. Ale to było akurat całkowicie zrozumiałe.
- Ej - przestraszyła się Astrid. - Przecież ja żartuję.
- To też wiem - uśmiechnęła się lekko.
- No właśnie. Chwila, czy my przypadkiem nie powinnyśmy się teraz kręcić w okolicach medalistów? Chodź, będziesz się musiała przyczaić i strzelić mi focię z Mulderem.

No kurwa... Takie drobne, naprawdę drobne błędy... I po medalu. Tak, tak, wcześniej sam przed sobą przyznawał, że piąte - szóste miejsce byłoby okej. No ale cholera... No nie było! Spojrzał w lewo. O żeż, to przecież była ta wolontariuszka! Pasowałoby podejść i wreszcie zrobić jakieś dobre wrażenie. Albo przynajmniej przyzwoite. Z tym, że w aktualnym nastroju, to mógł co najwyżej pogorszyć swoją sytuację. Już i tak beznadziejną. Kurde, ślicznie wyglądała. W ogóle była śliczna. I intrygująca. Wbrew pozorom myślał nie tylko zawartością spodni, naprawdę. Potrafił zauważyć tę szczególną aurę tajemniczości, która spowijała niektóre dziewczyny. Tak, jak ją. Ciekawe, jak miała na imię. I skąd pochodziła, bo przecież nie była Holenderką. I ile miała lat. I czy miała faceta.
Nie, raczej nie miała. Nie wyglądała na taką, która by kogoś do siebie dopuściła. Więc jakby jemu się udało... No, to by było coś.
Popatrzyła na niego. Tak, tak, tak. Zdecydowanie. Na pewno nie na nikogo innego. Widział wyraźnie.
Ale długo to nie trwało. Potem jej wzrok, pełen pogardy, nawiasem mówiąc, przeniósł się na jakąś dziewczynę, przytulającą się do Muldera. Zrobiła im zdjęcie. Pieprzone bliźniaki! Łącznie już trzy medale zdobyli. Co prawda więcej nie będzie, bo już po ich dystansach, ale i tak im zazdrościł. Wszystkich zawiódł. Po prostu wszystkich. Ireen, Svena, trenera... Nie mówiąc już o kibicach. No ale nie, chwila. Został mu jeszcze jeden wyścig, tak? A nawet dwa, bo przecież w drużynie też pojedzie. No. To jak zdobędzie dwa złota, to mu chyba wybaczą. Właśnie.
W takim razie, skoro mu się humor trochę poprawił, mógł podejść do tej dziewczyny. Podszedł. Nawet nie uciekła. Zapewne dlatego, że go nie zauważyła - stała tyłem.
- Przepraszam, gdzie muszę udać się na kontrolę antydopingową?
Dumny z siebie normalnie był. Wreszcie zadał jakieś inteligentne pytanie.
- Wyjściem A po schodkach w dół.
Odpowiedziała mu. To już progres.
- Dziękuję. Podobają ci się zawody?
Nie no, potrafił prowadzić rzeczową rozmowę, nie wywalając jej na dodatek.
- Tak, są w porządku.
Entuzjazmu w niej nie było. Nie miała ochoty z nim rozmawiać, ślepy, głuchy i chromy by na kilometr wyczuł. Ale przecież Koen Verweij nigdy się nie poddawał.
- Jestem Koen.
- Wiem.
No cóż, szczerze mówiąc nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Zadał więc tak zwane pytanie pomocnicze.
- A ty?
Zmroziła go wzrokiem.
- Ewa - opowiedziała wreszcie.
Czuł się, jakby ktoś zamknął go w polu siłowym. Naokoło wiwatowali i śmiali się ludzie, a on tymczasem stał koło tej zadziwiającej dziewczyny i otoczenie zupełnie nie miało do niego dostępu.
- A gdybym zaproponował ci jakiś spacer, kawę, herbatę, drinka, czy cokolwiek byś tam chciała, miałbym jakieś szanse na to, żebyś się zgodziła?
No przecież musiał próbować. Innych dziewczyn nigdy nie trzeba było dwa razy namawiać. Ale ta była przypadkiem wyjątkowym.
- Mam się zgodzić dla świętego spokoju?
- Chociażby.
W tym momencie nadeszła ta jej koleżanka. Oj tak. Już wiedział, kto pomoże mu przekonać do siebie Ewę.
__________

Chciałam nadrabiać rozdziały, a tymczasem okazało się, że mam dwie lektury do czytania. O Panie...

6 komentarzy:

  1. Proszę, proszę... w końcu jakoś normalnie zagadał, ale serio - taka rozmowa na siłę. Ciekawe czy jakoś i kiedy uda mu się dotrzeć do Ewy. Jest dziewczyna mocno niedostępna, ale to takie fajne ;)
    Poza tym niezły rozdział i uśmiechnęłam się przy tym haśle z krzyżówki XD

    P.S.
    Ja to bym za naszym Bródką ganiała, gdybym była na miejscu Ewy XD Nie umiałabym być, jak ona XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny świetny świetny świetny świetny świetny! Boże Koen, który po zajęciu 6 miejsca idzie na podbój niewieściego serca Ewy - no po prostu nie mogę sobie wyobrazić :-) intryguje mnie Ireen- wydaje się zwykłą kobietą, ale przez bliską przyjaźń z Koenem trudny ją odszyfrować:-)
    Życzę weny:-*
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
  3. No brawo, Koen, ty to umiesz poprowadzić przyjemną pogawędkę :P Ale, co? Jakimś tak sposobem udało mu się ją namówić na tą kawę, drinka, czy co tam jeszcze. Ciekawa jestem tego ich spotkania. Może dziewczyna wreszcie zmieni swoje nastawienie co do Verweija? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Eno - wiem, że to nie fair względem Ewki - ale czuję się rozczarowana. Tak zupełnie żadnego nokautu? Tak nawet malusieńkiego? Zero, zero? No nie, no. Koen tracisz swój impet. I co ja zrobię teraz z tymi kilometrami folii bąbelkowej, którą przygotowałam na wasze spotkania, co?
    Normalnie jeszcze chwila laluś nam na ludzi wyrośnie, bo nie dość, że żadnego zamachu na biedne życie Ewy, to jeszcze jakieś zalążki normalnej rozmowy. Chociaż Ewa mu to próbowała tak cudownie utrudnić. '- Jestem Koen. - Wiem.' - wyobraziłam sobie jego minę po tym wiem :D Bezcenny obrazek. No ale przecież ona po prostu była szczera, co miała udawać, że nie wie, kim jest. Niech sobie nie myśli, picuś glancuś, że wszystko tak na tacy dostanie, nawet jej imię. Chociaż, kurcze, w końcu mu się udało ją gdzieś zaprosić. Może Ireen miała rację, może ona po prostu kawy nielubi. W ogóle stwierdzam, że uwielbiam Ireen. Jest taka bezpośrednia, ma niezwykle trafne uwagi i chyba jako jedna z nielicznych potrafi co nieco okiełznać lalusia. Jeszcze zazdrość w nim wywołać przy okazji. No i w sumie tak podejrzewałam, że ona może mieć inne upodobania, choć spodziewałam się, że będzie zupełnie w kobietach gustować.
    Stwierdzam jeszcze - po tym rozmyślaniu blondasa o zajętym miejscu, o bliźniakach i o dwóch szansach na 'pewne' (?? :P) złoto - że jestem niesamowicie ciekawa, jak opiszesz jego przegraną z Bródką. Oj się piękniś zezłości. Tylko żeby znowu, w przypływie złości, jakiejś krzywdy Ewie nie zrobił wówczas.
    Króciutko, ale domyślam się, że czas nie bawi się w przyjaciela, więc cieszę się, że w ogóle się rozdziały pojawiły. Uwielbiam ich.

    OdpowiedzUsuń
  5. No przecież każdy facet umie rozmawiac z kobietą! Niektórym to wychodzi po prostu trochę gorzej... Np. Koen. No ale jak mu powiedziała że wie jak się nazywa to w głębi duszy duma rozpierała :)
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. No tak. Ruski miesiąc po wszystkich. Jak zwykle.
    O, Koen, robisz postępy. I nawet normalnie potrafisz zagadać do Ewy, a nie stosujesz podrywu na zasadzie 'znokautować, a potem zaprosić na kawę'. I od razu inaczej podeszła do sprawy.
    A co do obsesji wygrywania... Verweij trochę spokornieje po tych zawiedzionych nadziejach. Na dobre mu to wyjdzie.
    I ja czekam, i czekam, i pozdrawiam serdecznie ;)
    PS u mnie nowy rozdział, zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń