I już. To już koniec. Walizka spakowana, gotowa do wylotu. To było dziwne uczucie. Ewa przyzwyczaiła się już do tego codziennego latania w tę i z powrotem po wiosce olimpijskiej i Adler-Arenie. Teraz miała wrócić do domu - i dobrze. Normalne życie, rodzina, praca, letnicy. Tak trzeba. Jak się pracuje, to się nie myśli. O niczym. A już na pewno nie o tym, co boli.
Wyjazd na Igrzyska miał jej pomóc w zapomnieniu, w odcięciu się od złych wspomnień. A tak wcale się nie stało. I przez kogo? Przez upierdliwego, irytującego picusia. Przypominał jej to, o czym pamiętać nie chciała i nic nie mogła na to poradzić. Był pewny siebie, cwany, denerwujący, zacięty, ewidentnie z przerostem ambicji. I do tego był Holendrem. To chyba najbardziej ją przerażało. Bo ten naród kojarzył się jej właściwie tylko z jednym. I bynajmniej nie były to tulipany ani ten pieprzony rower. Ani nawet narkotyki.
- Boże, jak mi ciebie będzie brakować! - westchnęła, po raz nie wiadomo już który, Astrid, a Ewa musiała przyznać, że i ona będzie tęsknić za tą szaloną Holenderką.
- Przecież obiecałaś, że przyjedziesz na wakacje - przypomniała jej.
- Wiesz, ile jeszcze czasu do wakacji?
- Wiem. Dużo.
- No właśnie - każdą kolejną wypowiedź Astrid kończyła westchnięciem. - Słuchaj - nagle wyprostowała się gwałtownie - a co zrobisz z Koenem?
- Słucham?
- Dobrze, że słuchasz, ale mi odpowiedz.
- Ale ja nie wiem, jakiej ty odpowiedzi oczekujesz.
- Ooo, ja nie mam wielkich oczekiwań. Moglibyście się umówić na romantyczną kolację przy świecach, gdzieś na jakimś dachu, skrzypce w tle, a w perspektywie upojna noc - zapiszczała radośnie Astrid.
- Ty jesteś nienormalna - powiedziała Ewa, kiwając głową z pobłażaniem. - Ja z tym człowiekiem nie chcę mieć nic wspólnego.
- A co, jeśli on chce mieć coś wspólnego z tobą?
- To już jego problem - ucięła Polka.
Ostatnia torba dopięta. Usiadł na łóżku i popatrzył, jak Ireen mocuje się z zamkiem swojej. Baby. Przecież to trzeba sposobem. Sposobem. A nie na siłę.
- Dawaj to - powiedział tylko i przykucnął przy bagażach Ireen.
- Dzięki - odetchnęła z ulgą. - Mam już dość. Nigdy w życiu nie nauczę się dobrze pakować, choćbym miała do końca życia po świecie latać.
- Sugerujesz, że do tego czasu będziesz kosić konkurencję na poziomie międzynarodowym? - uśmiechnął się szelmowsko Koen.
- W zasadzie - dlaczego nie? Nie mam nic przeciwko takiemu scenariuszowi.
- Ciekawe, co na to twój Bastian. Nie chciałby przypadkiem spłodzić potomka?
- A niech płodzi, czy ja mu bronię?
Koen aż usiadł na podłodze z wrażenia.
- Co masz na myśli?
- Że mała przerwa od treningów może mi tak bardzo nie zaszkodzi.
- O matko.
- A ty co myślałeś? Że...? No nie. Przecież ja go kocham.
- Niby tak, ale ludzie się czasem rozstają.
- To niech się rozstają. A my sobie stworzymy gromadkę maluchów.
- To sobie twórzcie - zgodził się Koen i wstał, kierując się po butelkę wody.
- A ty? - zapytała Ireen, uśmiechając się podstępnie.
- A ja nie.
- Aha.
Przez chwilę panowała cisza. Koen stał przy oknie, oglądając jeszcze piękny krajobraz Sochi, a Ireen przygotowywała swój bagaż podręczny.
- Co tam u tej twojej Ewy? - zapytała niespodziewanie.
- Daj mi spokój - burknął.
- Wszystko jasne. Jak to jest możliwe, hmm?
- Co?
- Że nie powaliłeś jej na kolana swoim wdziękiem, urodą, seksapilem, czasem na setkę...
- Spadaj.
Ireen roześmiała się na cały głos.
- I co - tak to zostawisz? - zapytała.
- A co jej mam, kurwa, zrobić?
- Siłą ją zaciągnij do łóżka - parsknęła śmiechem Ireen.
- Tak cię to bawi? - Koen rzucił jej mordercze spojrzenie.
- No w zasadzie tak. Bo cię zupełnie nie poznaję.
- Na nią nic nie działa - zdradził się niechcący.
- Ja cię błagam. Ty się wysil trochę, a dopiero potem mów, czy na nią coś działa, czy nie. Bo na razie to słyszałam tylko o tym, że najpierw ją znokautowałeś rowerem, a potem zaprosiłeś na kawę. Ja wiem, co cię boli. Że ona na ciebie nie leci z zasady. Tylko dlatego, że jesteś Koenem Verweijem.
Blondyn stanął przed przyjaciółką, w ciszy przetwarzając jej słowa.
- Ireen, denerwujesz mnie - stwierdził w końcu.
- Bo?
- Bo mnie za dobrze znasz.
Ireen znów się roześmiała.
- Zgadza się - powiedziała tylko.
Bo cóż więcej można było dopowiedzieć? Nie miał lepszego przyjaciela od niej. Nawet Sven się z nią nie równał. Za każdym razem chciało mu się śmiać, gdy przypominał sobie, że ich przyjaźń zaczęła się od łóżka. Tak, tak... Ireen wprowadziła go nie tylko do świata panczenów.
- A jakbyś tak zdobył jej adres? - zapytała.
- Dobrze ty się czujesz? Mam ją w domu nachodzić?
- Oj tam. No to numer telefonu chociaż. Skąd ona w ogóle jest, co?
Koen zastanowił się.
- A tego, co ta Astrid mówiła, to chyba z Polski.
- Yhm. A czy ty nie jesteś w stanie się jakoś z tą Astrid skontaktować?
- No jak? Mam do każdego hotelu po kolei łazić i pytać o osoby, których nawet nazwisk nie znam? Weź ty się puknij w czoło.
- Wiesz co - wkurzyła się Ireen - to ty sobie może idź pospacerować po wiosce olimpijskiej, a nuż ci się ją uda znowu przewrócić. Wtedy na pewno zapunktujesz. W rubryce nie zbliżać się na odległość mniejszą niż kilometr.
- Ja do ciebie jutro zadzwonię, wiesz? Pamiętaj. I pamiętaj, że masz odebrać, bo jak nie, to sama będziesz musiała do mnie zadzwonić. A wtedy zapłacisz rachunek stulecia. Bo wiesz, że ja lubię gadać.
Ewa mimo woli roześmiała się.
- Dobrze, odbiorę - obiecała. - A teraz już zapinaj te pasy, bo zaraz startujemy.
- I ja do ciebie przylecę na wakacje. Ale dopiero w lipcu. Więc mi zajmij jakiś pokój, dobrze?
- Tak, dobrze. Przecież pamiętam.
- No właśnie. Ej, kurde. To jest nie fair. Ja zawsze chciałam mieszkać nad morzem. I nigdy nie mieszkałam, ogarniasz to?
- Z trudem.
- Cóż, trudno. Wybaczam to rodzicom, bo przecież nie ich wina, że nie zarabiali tyle, żeby się przeprowadzić do jakiegoś super kurortu, no nie?
- No... Ale muszę ci powiedzieć, że ja też nie mieszkam w jakimś super kurorcie.
- Nie? Aha... Ale to nic. Nie martw się.
- Ja się bynajmniej nie martwię. Dobrze mi tam.
- To świetnie. Jejku... Ja już za tobą tęsknię!
__________
I tak to właśnie jest.
Hm nie mogę sobie wyobrazić, że Koen i Ewa jeszcze się spotkają . . .:-P
OdpowiedzUsuńSzczerze się przyznam, że przez cały czas myślałam, że Ireen jest homo (tak jak w realu) a Ty z jakimś Bastianem i gromadką dzieci wyjeżdzasz, aż śmiechem parskłam z siebie samej :-)
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział!
Pozdrawiam:-)
O, ale to jakoś tak szybko zleciało. Jestem ciekawa, jak teraz skrzyżujesz drogi Ewy i Koena, naprawdę... I właściwie to popieram komentarz powyżej z tym, że wydawało się iż Ireen jest homo - też miałam chwilami takie odczucia XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
oj dziewczyny, przecież jest też trzecia możliwość :P
UsuńAle jak to tak? Już? I po Sochi? A oni nawet się nie umówili! Ale w sumie tak jest nawet ciekawiej, w sensie takiego rozłożenia tego w czasie, no bo w to, że oni się jeszcze spotkają, to ja ani troszeczkę nie wątpię. Oni muszą się spotkać. Może on przyjedzie do niej w lato zamiast Astrid :D Taki mały psikus. W dodatku, na tyle co zdążyliśmy poznać Astrid, to taki psikus byłby zdecydowanie w stylu Holenderki.
OdpowiedzUsuńNie da się jednak ukryć, że przez ten czas Igrzysk coś dziwnego zrodziło się między Ewą a Koenem. On ewidentnie oszalał na jej punkcie, co było widać już w kilku ostatnich rozdziałach, kiedy zamiast o starcie rozmyślał sobie o niej, a teraz jeszcze Ireen w zasadzie powiedziała mu prosto w twarz, że jest inny ze względu na Ewę. Tylko że powiedziała jednocześnie to, co zawsze niepokoi w przypadku takich gostków jak on - że boli go to (a zarazem zapewne pociąga) że Polka nie poleciała na niego z zasady. Zawsze pojawia się wiec niepewność, czy to prawdziwa zmiana i jakieś większe uczucia, czy zwykła chęć udowodnienia, że może mieć każdą, a im bardziej oporna tym większe wyzwanie i lepsza zabawa.
Ewa natomiast zarzeka się, że nie chce mieć z nim nic wspólnego, a jednocześnie nieustannie o nim rozmyśla i choćby nie wiadomo jak próbowała, nie może go wyrzucić ze swojej głowy i życia zapewne też. Zastanawia mnie tylko ten początek i to rzucenie tajemnicy na jej przeszłość. Na coś przykrego, co ją spotkało przed wyjazdem do Sochi i co prawdopodobnie ma jakiś związek z Holandią. Intrygujące.
Czekam na więcej :*
Igrzyska, igrzyska i po igrzyskach. A Koen nadal nie umówił się z Ewką. Ma dziewczyna charakterek :D Ale jak oni się jeszcze spotkają? Może przyjedzie z Astrid do Polski? =D
OdpowiedzUsuńIreen jest strasznie fajna! I nie ma co, ciekawy początek tej ich przyjaźni xD Dobrze, że ona nic więcej nie czuje do Koena, bo wtedy nie byłoby za ciekawie =]
Mam nadzieję, że Astrid też się jeszcze pojawi, bo bez tego jej gadania i zachwytów nad Koenem byłoby nudno xD
Teraz to ja Cię powinnam kochana przeprosić. Całkowicie zaniedbłam tą historie, ale obiecuję poprawę :D A więc...Igrzyska jak szybko się zaczęły , tak szybko się zakończyły..Koenowi wciąż nie udało się zjednać sobie Ewy i coś czuje, że prędko mu się nie uda, chociaż nie mówie NIE :D Hohohoh czuje, że bedzie się działo...a do tego jeśli Koen spotka się z Astrid...dobra stop! Zaczynam mieć jakieś dziwne przeświadczenia. Do następnego ;* Buziaki ;*
OdpowiedzUsuńOoo Kochana! Nie chcesz spiknąć Manii z Kacprem, to chociaż tych umów ze sobą, proooooszęęęę ;D
OdpowiedzUsuńKoen jest aroganckim dupkiem, ale to właśnie jego urok ;D Ja rozumiem, że Ewa pewnie z tych niedostępnych i 'ponad to', no ale come on! Nie może się opierać cały czas, no nie? ;D
Myślałam, że uda się jeszcze trochę rozwinąć ich relacje na Igrzyskach, a tu proszę, już koniec. Jestem bardzo ciekawa jak ich teraz spotkasz ze sobą (bo liczę, że to zrobisz ;D).
Buziaki! ;*